W dzień wyjazdu do Włoch napięcie związane z podróżą i nowym dla nas wyzwaniem - sięgnęło niemal zenitu. Myśli nasze wędrowały to tu to tam, a my za nimi… choć było bardzo trudno nadążyć.
Jeszcze tylko po raz kolejny sprawdziliśmy czy wszystko jest na tzw. miejscu, odliczyliśmy się w zespole, przez szyby autokaru przesłaliśmy całusy najbliższym, by wyruszyć w nieznane. Zdarzyło się dojrzeć na niektórych twarzach łezkę, ale widoczna była też duma i zadowolenie, że to właśnie my będziemy reprezentować nasze liceum, miasto i kraj na arenie międzynarodowej.
Dnia 13.04.2008r. około godziny 11.00 dojechaliśmy autokarem na dworzec Tiburtina w Rzymie. Po krótkiej przerwie wyruszyliśmy na podbój Rzymu! Na początku pojechaliśmy metrem do Watykanu, gdzie udaliśmy się na Plac św. Piotra, a następnie spacerowaliśmy wzdłuż ulic oddychając i ciesząc się włoskimi klimatami. Podziwialiśmy z bliska Rzymskie budowle - w tym Coloseum. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, by utrwalić naszą radość na okoliczność pobytu w wiecznym mieście. Wieczorem około godziny 18.00 wyjechali?my z Rzymu do miasteczka L’Aquila, gdzie czekali na nas włoscy przyjaciele razem z rodzinami.
A oto krótki reportaż z pobytu w L’Aquili:
Dzień I
W poniedziałek rano wraz z grupą z Turcji spotkaliśmy się w szkole, gdzie wszystkich obecnych gości powitali: dyrektor Scuola Secondaria di 1° grado “G. Carducci”, nauczycielka ęzyka angielskiego a także przedstawiciele władz miasta. Po oficjalnym przywitaniu mieliśmy chwilę na poznanie się z resztą uczniów włoskich, a także grupę turecką.
Następnie nasze kroki skierowaliśmy w kierunku centrum L’Aquili. Naszej wyprawie towarzyszyła świetna pogoda oraz malownicze widoki. Następnie zjedliśmy lunch w eleganckiej sali samorządu lokalnego. Tuż po nim poszliśmy zwiedzać najbardziej znane miejsca i budynki w tym min. Bazylikę św. Bernarda. Po powrocie skorzystaliśmy z zaproszenia i cały wieczór spędziliśmy w towarzystwie uczniów włoskiej szkoły.
Dzień II
Na wtorek zaplanowano wizytą w muzeum i fabryce Confetti. Tam usłyszeliąmy historię firmy Pileni, dowiedzieliśmy się, jakie słodycze produkuje, a następnie mogliśmy zrobić zakupy. A wybór był spory. Następnie wyruszyliśmy na spacer po miasteczku Sulmona, w którym znajdowało sę muzeum. Mogliśmy tam w pięknej kawiarni delektować się smakiem prawdziwej włoskiej czekolady. Po degustacji pojechaliśmy nad jezioro, gdzie wśród pachnących drzew i przy śpiewie ptaków zjedliśmy lunch przygotowany przez uczniów szkoły z L’Aquili. Po sycącej uczcie wróciliśmy do L’Aquili i czas wolny spędziliśmy z włoskimi rodzinami.
Dzień III
W środę zgodnie z planem odwiedziliśmy fabrykę ceramiki. Największym zainteresowaniem cieszył się Włoch, który swoimi zwinnymi rękoma wyrabiał wazony, filiżanki, talerze itp. Następnie mieliśmy okazję popatrzeć jak ozdabiane są te produkty. W fabryce można było zakupić wyroby ceramiczne, lecz po spojrzeniu na cenę po prostu zrezygnowaliśmy.
Chwilę później dotarliśmy autokarem do malowniczego miejsca w górach, gdzie poznaliśmy tradycyjny sposób przygotowywania chleba. Mieliśmy okazję własnoręcznie wykonać te pyszności, które później trafiły do pieca. Po takim wysiłku przyszedł czas na lunch, który zjedliśmy w eleganckiej restauracji. Po jego zjedzeniu otrzymaliśmy nasze wyroby tzn. chleb i bułki i chwilę później wróciliśmy do L’Aquili, aby stamtąd udać się na zakupy do sklepów znajdujących się w centrum miasta. Na zakupy udaliśmy się z naszymi przyjaciółmi z Turcji.
Dzień IV
Czwartek, ostatni dzień naszego pobytu we Włoszech rozpoczął się dla nas wszystkich trochę stresująco. Był to czas na przedstawienie wcześniej przygotowanych prezentacji o muzyce. Nasza prezentacja bardzo podobała się innym gościom oraz młodzieży włoskiej, o czymświadczyły gromkie brawa i widoczne zainteresowanie podczas pokazu. Następnie udaliśmy się do jednej ze szkół średnich w L’Aquili, - szkoła gastronomiczna, gdzie w pięknej Sali bankietowej zjedlśmy lunch. Jak zwykle posiłek był sycący. Składał się głównie z owoców morza. W tym samym dniu odwiedziliśmy Instytut Narodowy Fizyki Nuklearnej (INFN).
W laboratorium, które znajduje się we wnętrzu góry Gran Sasso, mogliśmy przyjrzeć się jakie urządzenia wykorzystywane są do skomplikowanych eksperymentów, a także dowiedzieć się więcej o zastosowaniu fizyki nuklearnej. Po powrocie z laboratorium do rodzin przyszedł czas na chwile pożegnania, ostatni wspólny posiłek, aż wreszcie… pakowanie.
Dzień V
W piątek nadszedł czas na wyjazd. Około 8.00 na jednym z przystanków pożegnaliśmy się z włoskimi rodzinami, a także grupą turecką. Bardzo zżyliśmy się z włoskimi przyjaciółmi, więc postanowiliśmy krótko wypowiedzieć się na ich temat:
„Rodzina, z którą mieszkałem zaskoczyła mnie fantastycznym przyjęciem, fascynacją moim krajem oraz chcieli mi ukazać każdż stronę sposobu życia w cieniu Gran Sasso, zaczynając od espresso na śniadanie przez dobry zwyczaj spóźniania się, miłość panującą w rodzinie i ekspresję z jaką ją wyrażano. Każda chwila zapadła mi głęboko w pamięć”.
Dawid Walentek
„Już w dniu przyjazdu, kiedy Włosi odbierali mnie z dworca i wieźli do domu zaobserwowałem ich otwartość i serdeczność. W domu zastałem prawdziwą ucztę, po której przekonałem się, że u tych ludzi na pewno nie brakuje miłości, domowego ciepła i… jedzenia. Kolejne dni spędzone z rodziną upewniały mnie, że czas przyjazdu był zaplanowany i oczekiwany. Jednocześnie mam nadzieję, że Włosi zgodnie z obietnicą wkrótce odwiedzą mnie w Polsce”.
Robert Rozpończyk
„Trafiłam do włosko-brazylijskiej rodziny. Jednak temperatura w stopniach Celsjusza znacznie różniła się od gorącej atmosfery w domu. Przyjęi mnie z otwartym sercem, o czym świadczyła wykwintna kolacja. Kolejne dni mijały w atmosferze pełnej miłości i serdeczności. Nigdy nie zapomnę tak wspaniałych przeżyć”.
Aleksandra Berezińska
„Sp?dzi?am kilka cudownych dni w prawdziwej w?oskiej rodzinie. Mog?am zauwa?y? ich narodowe tradycje i kultur?. Zosta?am bardzo ciep?o przyj?ta. Nawet braki w znajomo?ci j?zyków obcych nie przeszkadza?y nam w doskona?ym rozumieniu si?. Z ci??kim sercem opuszcza?am rodzin? w?osk?”.
Karina Grzegorczyk
„Moim włoskim partnerem była Viktoria. Przez pięć dni byłam w jej domu gościem, a można nawet powiedzieć, że jednym z domowników, ponieważ przyjęła mnie bardzo ciepło. Nawet bariera językowa nie przeszkodziła w porozumiewaniu się. Dzięki nim poznałam kulturę oraz tradycyjną kuchnię włoską”.
Lena Jagieła
Robert Rozpończyk